Jakiś czas później :
Leżałam na ziemi obserwując sufit, ludzie powoli zaczynali budzić się do życia. Ukrywaliśmy się w jakiejś piwnicy już któryś dzień, ciężko było mi powiedzieć ile dokładnie to trwało. Z dnia na dzień coraz bardziej traciłam nadzieję na to, że kiedyś wszystko wróci do normy. Wstałam z posłania tak cicho jak mogłam, nie chciałam nikogo obudzić zważywszy na to, że wszyscy byli zmęczeni. Kilku mężczyzn już nie spało, pili kawę siedząc w kółku, rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami. Wśród nich znajdował się Janeczek, w ostatnich dniach bardzo o mnie dbał, za co byłam mu niebywale wdzięczna. Naprawdę chciałam, aby wszystko wróciło do normy.

Zastanawiałam się czy do końca swoich dni zostanę w ciele Marii i czy przeżyje tą wojnę? Zamyślenia wyrwał mnie głos mężczyzny stojącego za mną.
- Coś się stało? – Zapytał cicho zajmując miejsce obok mnie, lekko uśmiechnięty .
- Nic, wszystko w porządku. – Wzruszyłam ramionami opierając się głową o ścianę.
Walczyłam ze sobą, chciałam z kimś porozmawiać. Ale z drugiej strony, nie chciałam, żeby uważał mnie za słabą.
- Na pewno? Mam wrażenie, że coś Cię męczy. – Przeszywał mnie spojrzeniem.
-Bo wiesz, boję się . – spojrzał tylko na mnie i się uśmiechnął.
-No Marysiu, musimy w końcu stąd się wyrwać, chłopaki pewnie się już martwią albo co gorsza myślą, że nie żyjemy - chłopak powoli wstał a ja za nim i otrzepałam brudną od kurzu sukienkę. Wyszliśmy na otwartą przestrzeń a tam po zaciekłej walce pozostały jedynie pojedyncze ściany oraz domy. Warszawiacy walczyli, mimo tego iż nie posiadali żadnej użytecznej broni. Ranni, mężczyźni i kobiety wraz z dziećmi chowali się w piwnicach - ruinach kamienic. Po zmaganiach mężów, nastąpiła chwila zwątpienia. Wszyscy czekali na śmierć - szybką i bezbolesną. Gdy bombardowania się kończyły , ludzie, którzy przetrwali wychodzili ze swych schronisk. Nie mieli oni dokąd wracać. Ich domy zostały zniszczone, bliscy ginęli w walce. Przyszłość była dla nich wielką niewiadomą. Ta ulica umierała .
Kwatera batalionu na Woli :
- Serwus, chłopaki - powiedział Maciek , wchodząc do siedziby batalionu. Zastał tam Juliana i Aleksandra, którzy razem z nim są w jednym oddziale. Po chwili wszedł Leon i dosiadł się do stołu, przy którym siedzieli Tuwim i Olek, zapalił papierosa, zaciągnął się i rzekł:
- Byłem u Brzozy i dał nam nowe zadanie. Mam kierować akcją przejęcia magazynu z bronią na ulicy Stawki .
-Damy radę? – spytał Julian i także zapalił papierosa.
- Musimy. Idziecie ze mną?
- A kiedy ma to być? - burknął Aleksander
- Jak najszybciej, najlepiej jutro. - odpowiedział mu szatyn.
Nagle do drzwi ktoś zapukał. Leon podszedł do drzwi. Był to Kazik Wolski.
- Witajcie , panowie – powiedział i uścisnął dłoń Brodnickiego, a następnie pozostałych chłopaków , po czym usiadł do stołu.
- Macie jakieś wieści o Janku ? – dodał Kazimierz, był to wysoki , brunet o zielonych oczach, miał długie rzęsy, których mogła pozazdrościć mu niejedna dziewczyna , a z jego twarzy nigdy nie schodził uśmiech.
- Od jakiegoś tygodnia nic. Ostatni raz widziany był , w Szpitalu Matki Niepokalanej przy ulicy Jelenia – powiedział dowódca gasząc swojego ostatniego papierosa w starej drewnianej popielniczce.

Niemcy mieli swój rytuał na początku powstania, każdą bitwę zaczynali i kończyli o tej samej godzinie. Powstańcze bataliony, mogły choć na chwilę odsapnąć , zająć się czymś innym niż strzelanie do drugiego człowieka czy opatrywanie rannych . Bili się również z myślami czy decyzja o powstaniu była słuszna ?
Mniej więcej przed północą, jeden z wartujących chłopców, usłyszał kroki i odgłosy ludzkie , wystraszony odbezpieczył pistolet , a z ciemnej bramy ukazała mu się dwójka młodych ludzi: średniego wzrostu, szczupła, niebieskooka blondynka a obok niej niski brunet o niebieskich lśniących oczach.
- Kim jesteście ? – krzyknął przerażony , żołnierz podsuwając lufę chłopakowi do twarzy.
- Ochłoń młody, chce rozmawiać z Twoim dowódcom. – rzekł , wręcz oburzony Zawada .
- Chodźcie za mną. – powiedział , kierując ich do kwaterunku Leosia .
______________________________________________________________________________
I jest drugi rozdział :) Mam nadzieję, że się spodoba, z góry przepraszam za błędy :)
Pozdrawiam Martyna ;)
Opowiadanie toczy się całkiem ciekawie, swoim klimatem przypomina mi trochę „Kamienie na szaniec” i zapewne ten utwór był właśnie tutaj inspiracją. Akcja toczy się dość szybko – zobaczymy, co stanie się w kolejnej części. Nie będę próbować niczego przewidywać, w końcu w tematyce wojennej trudno przewidzieć cokolwiek ;)
OdpowiedzUsuńJedyne, do czego muszę się tutaj przyczepić, to przecinki w niewłaściwych miejscach. To trochę rozprasza. Na pewno na lepsze wyjdzie Tobie i Twojemu opowiadaniu, jeżeli trochę poczytasz o zasadach interpunkcji ;)
Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do siebie:
http://tanvaren.blogspot.com/
Nie inspirowałam się Kamieniami :) W sumie pomysł,na opowiadanie mi się przyśnił :)
UsuńIii oczywiście,że wpadnę :)
Świetne ! :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze,że w końcu doszli do kwatery :)
Czekam na następny ;) Pozdrawiam :)
Za niedługo się pojawi :)
UsuńSzkoda Kazika :) Dobrze,że wrócili :) Akcja toczy się dość szybko,mam nadzieję,że nie zakończysz szybko bloga :)
OdpowiedzUsuńBuziaki ;)
Zobaczymy :)
UsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńdziękuje :)
OdpowiedzUsuńNoooo... :) I tu już jest lepiej z opisami. :D I to znacznie. Jest w porzadku, ale rozdział troszkę za krótki. ;p
OdpowiedzUsuńBiedny Kazik... :'( Wydawał się taki... no nawet nie wiem jak to określić. :P Ale jakoś jak się pojawil to zrobił na mnie pozytywne wrażenie. ^^
I ciekawi mnie co dalej oczywiście... ;)