piątek, 7 lipca 2017

Rozdział 2 - Kazik

Jakiś czas później :
Leżałam na ziemi obserwując sufit, ludzie powoli zaczynali budzić się do życia. Ukrywaliśmy się w jakiejś piwnicy już któryś dzień, ciężko było mi powiedzieć ile dokładnie to trwało. Z dnia na dzień coraz bardziej traciłam nadzieję na to, że kiedyś wszystko wróci do normy. Wstałam z posłania tak cicho jak mogłam, nie chciałam nikogo obudzić zważywszy na to, że wszyscy byli zmęczeni. Kilku mężczyzn już nie spało, pili kawę siedząc w kółku, rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami. Wśród nich znajdował się Janeczek, w ostatnich dniach bardzo o mnie dbał, za co byłam mu niebywale wdzięczna. Naprawdę chciałam, aby wszystko wróciło do normy.
Kiwnęłam głową na powitanie, kilku panów mi odmachnęło. Udałam się do jedynego miejsca gdzie mogłam być sama. Ciasne miejsce niedaleko schodów prowadzących na górę. Usiadłam trzymając w dłoniach kawałek pieczywa. Z każdym dniem było coraz mniej jedzenia, mężczyźni rzadko, kiedy ryzykowali wychodzenie na ulice. Było to bardzo niebezpieczne, jednak ostatnio udało im się zdobyć kilka kilogramów mąki, i trochę wody . W pobliżu znajdowała się studnia, jednak stanie w długiej kolejce po nią było bardzo niebezpieczne. W związku z tym piekarz, który z nami przebywał postanowił upiec chleb, brakowało mu jedynie zakwasu, lecz i ten po kilku wyjściach na powierzchnię się odnalazł.
Zastanawiałam się czy do końca swoich dni zostanę w ciele Marii i czy przeżyje tą wojnę? Zamyślenia wyrwał mnie głos mężczyzny stojącego za mną.
- Coś się stało? – Zapytał cicho zajmując miejsce obok mnie, lekko uśmiechnięty .
- Nic, wszystko w porządku. – Wzruszyłam ramionami opierając się głową o ścianę.
Walczyłam ze sobą, chciałam z kimś porozmawiać. Ale z drugiej strony, nie chciałam, żeby uważał mnie za słabą.
- Na pewno? Mam wrażenie, że coś Cię męczy. – Przeszywał mnie spojrzeniem.
-Bo wiesz, boję się . – spojrzał tylko na mnie i się uśmiechnął.
-No Marysiu, musimy w końcu stąd się wyrwać, chłopaki pewnie się już martwią albo co gorsza myślą, że nie żyjemy -  chłopak powoli wstał a ja za nim i otrzepałam brudną od kurzu sukienkę. Wyszliśmy na otwartą przestrzeń a tam po zaciekłej walce pozostały jedynie pojedyncze ściany oraz domy. Warszawiacy walczyli, mimo tego iż nie posiadali żadnej użytecznej broni. Ranni, mężczyźni i kobiety wraz z dziećmi chowali się w piwnicach - ruinach kamienic. Po zmaganiach mężów, nastąpiła chwila zwątpienia. Wszyscy czekali na śmierć - szybką i bezbolesną. Gdy bombardowania się kończyły , ludzie, którzy przetrwali wychodzili ze swych schronisk. Nie mieli oni dokąd wracać. Ich domy zostały zniszczone, bliscy ginęli w walce. Przyszłość była dla nich wielką niewiadomą. Ta ulica umierała .
Kwatera batalionu na Woli :
- Serwus, chłopaki - powiedział Maciek , wchodząc do siedziby batalionu. Zastał tam Juliana i Aleksandra, którzy razem z nim są w jednym oddziale. Po chwili wszedł Leon i  dosiadł się do stołu, przy którym siedzieli Tuwim i Olek, zapalił papierosa, zaciągnął się i rzekł:
- Byłem u Brzozy i  dał nam nowe zadanie. Mam kierować akcją przejęcia magazynu z bronią na ulicy Stawki .
-Damy radę? – spytał Julian i także zapalił papierosa.
- Musimy. Idziecie ze mną?
- A kiedy ma to być? - burknął Aleksander
- Jak najszybciej, najlepiej jutro. - odpowiedział mu szatyn.
Nagle do drzwi ktoś zapukał. Leon podszedł do drzwi. Był to Kazik Wolski.
- Witajcie , panowie – powiedział i uścisnął dłoń Brodnickiego, a następnie pozostałych chłopaków , po czym usiadł do stołu.
- Macie jakieś wieści o Janku ? – dodał Kazimierz, był to wysoki , brunet o zielonych oczach, miał długie rzęsy, których mogła pozazdrościć mu niejedna dziewczyna , a z jego twarzy nigdy nie schodził uśmiech.
- Od jakiegoś tygodnia nic. Ostatni raz widziany był , w Szpitalu Matki Niepokalanej przy ulicy Jelenia – powiedział dowódca gasząc swojego ostatniego papierosa w starej drewnianej popielniczce.
- No to los, się do was uśmiechnął. Wczoraj był widziany przy kościele na ulicy Kasztanowej z jakąś młoda dziewczyną. - rzekł chłopak, po czym wstał pożegnał się z każdym z kolegów i udał się w kierunku drzwi , na koniec dodał - Niech Bóg będzie z wami , ma nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Kazik, zginął następnego dnia od kuli gołębiarza przy klasztorze Nazaretanek.
Niemcy mieli swój rytuał na początku powstania, każdą bitwę zaczynali i kończyli o tej samej godzinie. Powstańcze bataliony, mogły choć na chwilę odsapnąć , zająć się czymś innym niż strzelanie do drugiego człowieka czy opatrywanie rannych . Bili się również z myślami czy decyzja o powstaniu była słuszna ?
Mniej więcej przed północą, jeden z wartujących chłopców, usłyszał kroki i odgłosy ludzkie , wystraszony odbezpieczył pistolet , a z ciemnej bramy ukazała mu się dwójka młodych ludzi: średniego wzrostu, szczupła, niebieskooka blondynka a obok niej niski brunet o niebieskich lśniących  oczach.
- Kim jesteście ? – krzyknął przerażony , żołnierz podsuwając lufę chłopakowi do twarzy.
- Ochłoń młody, chce rozmawiać z Twoim dowódcom. – rzekł , wręcz oburzony Zawada .
- Chodźcie za mną. – powiedział , kierując ich do kwaterunku Leosia . 
______________________________________________________________________________
I jest drugi rozdział :) Mam nadzieję, że się spodoba, z góry przepraszam za błędy :)
Pozdrawiam Martyna ;)

9 komentarzy:

  1. Opowiadanie toczy się całkiem ciekawie, swoim klimatem przypomina mi trochę „Kamienie na szaniec” i zapewne ten utwór był właśnie tutaj inspiracją. Akcja toczy się dość szybko – zobaczymy, co stanie się w kolejnej części. Nie będę próbować niczego przewidywać, w końcu w tematyce wojennej trudno przewidzieć cokolwiek ;)
    Jedyne, do czego muszę się tutaj przyczepić, to przecinki w niewłaściwych miejscach. To trochę rozprasza. Na pewno na lepsze wyjdzie Tobie i Twojemu opowiadaniu, jeżeli trochę poczytasz o zasadach interpunkcji ;)
    Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do siebie:
    http://tanvaren.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie inspirowałam się Kamieniami :) W sumie pomysł,na opowiadanie mi się przyśnił :)
      Iii oczywiście,że wpadnę :)

      Usuń
  2. Świetne ! :)
    Jak dobrze,że w końcu doszli do kwatery :)
    Czekam na następny ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda Kazika :) Dobrze,że wrócili :) Akcja toczy się dość szybko,mam nadzieję,że nie zakończysz szybko bloga :)
    Buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Noooo... :) I tu już jest lepiej z opisami. :D I to znacznie. Jest w porzadku, ale rozdział troszkę za krótki. ;p
    Biedny Kazik... :'( Wydawał się taki... no nawet nie wiem jak to określić. :P Ale jakoś jak się pojawil to zrobił na mnie pozytywne wrażenie. ^^
    I ciekawi mnie co dalej oczywiście... ;)

    OdpowiedzUsuń

Rozdział 6 i 7

Rozdział 6 - Śmierć kolegów Odetchnęłam go, całą oblałam się rumieńcem, nie wiedziałam co zrobić z oczami. Byłam tym tak zażenowana i ...

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia